Ślub Patrycji i Radka – Sesja plenerowa w Bieszczadach
Jak wesele, to muzyka! Czujecie ten ogień? Pan Młody na gitarze wymiata solówki, a publika szaleje! To było prawdziwie koncertowe wesele. Ale nie myślcie, że tylko Radek dał czadu tej nocy. Zespół Lola Band, który prowadził imprezę, jak zwykle rozgrzał gości do czerwoności. Zresztą nie jest to moje pierwsze spotkanie z ekipą Loli, czyli Marioli, dlatego śmiało mogę powiedzieć, że takich super kapel na naszym rynku jest naprawdę mało. Prócz Lola Band, na weselu wystąpili również: duet Natalia& Krzysztof Kasprzyk oraz Kornelia Kulczycka. Nie zabrakło też zespołu Pana Młodego GramOffOn. Wszyscy muzycy byli w życiowej formie! Sami widzicie, że na takim weselu, musiało być grubo!
Wszystko to działo się na sali Janiowe Wzgórze w Rzeszowie. Trzeba w tym miejscu wspomnieć o pysznych posiłkach i słodkościach.
Ale wróćmy do początku, jak zwykle w dniu ślubu pracę rozpocząłem na przygotowaniach u Pana Młodego, by zaraz później udać się do Patrycji. Przygotowania to doskonały moment, żeby poznać się z Młodymi. To też idealny czas na fotografie portretowe.
Ceremonia ślubu miała miejsce w Parafii Rzymsko Katolickiej Bożego Ciała i Matki Bożej z Lourdes w Rzeszowie. Ach, ile w tym wydarzeniu było radości!
Na deser pojechaliśmy na sesję zdjęciową w Bieszczady, a dokładnie wyszliśmy na Bukowe Berdo. Tu: i to z dwóch powodów głównym bohaterem była Patrycja. Pierwszy z nich to, że na sesji było naprawdę zimno, a mocny wiatr nie dawał nam o tym zapomnieć nawet na moment! Drugi powód był taki, że Patrycja miała w sobie tyle pozytywnej energii, że o pozowanych zdjęciach nie mogło być mowy. Powstał nawet krótki filmik ilustrujący ten wulkan energii.
Zapraszam Państwa do oglądnięcia galerii zdjęć i na sesje zdjęciowe. Będzie się działo!
A tak ten czas wspomina Patrycja:
-Ten czas był dla nas bardzo wyjątkowy. Cały dzień przebiegał w totalnym spokoju i atmosferze radości i wdzięczności. Szczególnie przez to, że byli z nami goście z różnych zakątków Polski, UK, Norwegii i nawet Szwecji. Przy przygotowaniach rano, Paweł (fotograf) oznajmiał: „ale dzisiaj będzie ogień. czuje to” i tak właśnie było. Świetnie nam się współpracowało, a sesja na Bukowym Berdzie to była wisienka na torcie. Pomimo tego, że wiatr dał nam popalić (pomiędzy ujęciami, siedziałam w kurtce puchowej i rękawicach narciarskich) to efekt końcowy był wart trudu